wtorek, 27 sierpnia 2013

ejvon :)

Cześć wszystkim ! 
     Postanowiłam napisać dzisiaj o czymś, czym zajmuję się jakoś od ponad 2 lat i stało się to dla mnie nieodłącznym elementem w moim życiu. Chodzi tu o rozwój osobisty, pieniądze, piękno i własny biznes. Poprzez przedstawienie Wam ,,pracy,, w AVONIE,  którą baardzo cenię za wygodę, bycie dla siebie własnym szefem oraz poświęceniu jej dość małej ilości czasu, a jednak zarabianiu raz większych a raz mniejszych sum pieniędzy chciałabym Wam przybliżyć plusy jakie z niej wynikają + może również w Was znajdzie się pewna iskierka która powie "dlaczego ja mam nie spróbować?"






    Konsultanką Avonu zostałam już w 3 klasie gimnazjum, kiedy siedząc w zimie przed telewizorem zobaczyłam reklamę Avonu, w której zapraszali wszystkich chcących dodatkowo zarabiać. Na początku plan przedstawiłam rodzicom, oni o dziwo od razu się zgodzili i zaraz podpisywaliśmy umowę. Praca nie była trudna. Katalogi przynosiłam do szkoły i rozdawałam dziewczynom z klasy. Również nie mogę zapomnieć o mamie, która teraz pomaga mi jak może, ponieważ sama pokazuje katalogi swoim koleżankom. Po takim długim czasie, większość znajomych moich i mamy przyzwyczaiło się do nas i współpracy z Avonem, dlatego sami pytają się o nowości czy przychodzą do nas do domu zobaczyć leżący zawsze na wierzchu katalog.



   Jakie plusy wynikają z bycia konsultanką AVON:
-kosmetyki szybko się sprzedają, ponieważ jest to znana i lubiana firma, a produkty są w cenach na prawdę dla każdego. Z tego tytułu zarabiamy co 3 tygodnie (ponieważ co tyle czasu zmienia się katalog) jakąś sumę pieniędzy. Jest to podwójnie dobra sprawa, ponieważ to dodatkowe pieniądze dla nas, a po drugie- czy to nie fajne w tak młodym wieku działać na własną rękę? być z siebie dumnym osiągając jakieś nowe umiejętności i cele?
-dla nowych konsultanek są przygotowywane Programy Motywacyjne, dzięki którym dostajemy wartościowe prezenty od firmy, na start- przez kolejne 4 katalogi :)
-nawet po dłuższym czasie bycia konsultanką mamy zniżki na produkty w postaci oferty demo gdzie znajdują się katalogowe produkty w niższych cenach tylko dla nas. W dalszym ciągu możemy zgarniać nagrody w postaci różnorodnych kosmetyków poprzez programy, konkursy. W takich programach najlepsze jest to, że nie rywalizujemy z innymi tylko z samym sobą, więc cel można osiągnąć łatwiej, a do tego pokonywać swoje granice :)
-możemy uczestniczyć w ejvonowskich spotkaniach, które odbywają się w np. Kłodzku. Na spotkaniach zawsze dostajemy upominki, miło spędzamy czas i dowiadujemy się więcej i więcej nie tylko o Avonie, ale również o biznesie i O SOBIE. 
-kosmetyki które używasz (od kosmetyków takich jak podkład czy tusz, do kosmetyków jak szampon czy balsam, poprzez lakiery do paznokcii a nawet przez biżuterię i torebki) możesz mieć bez wydawania pieniędzy z portfela. To co zarobisz jako KK (konsultanka) przeznaczasz na siebie zamawiąjąc produkty wraz z zamówieniem innych, a część pieniędzy i tak zostaje w Twojej ręce.

   
     Parę miesięcy temu odważyłam się iść dalej i zostałam Liderem Sprzedaży. Będąc LS jestes nadal konsultanką, lecz dodatkowo tworzysz swoją grupę nowych konsultantek (już takie mam) :) Z tego stanowiska również ma się dodatkowe korzyści, a LS można zostać w każdej chwili, od chwili zostania KK. Taki Lider zajmuje się dziewczynami- przypomina o niektórych sprawach, organizuje konkursy, pomaga z ogólnym zapoznaniem się z pracą w Avonie ;)



 A wiecie co najbardziej podoba mi się w tej pracy?
Że robiąc nawet COŚ takiego, wyróżniasz się. Robisz coś, czego inni się bali, a zdobywasz same korzyści. Że każda taka przygoda uczy nas czegoś. Stajemy się bardziej otwarci na ludzi i spostrzegamy więcej. 


mój numer telefonu: 603 639 618

Jeżeli chcesz spróbować, po prostu spróbować i zobaczyć jak to jest- ja czekam ! :)
myślisz, że to nie dla Ciebie, sobie nie poradzisz ii taaaak dalej i daaalej? bzdura.
każda z nas ma chociaż parę dobrych koleżanek z osiedla czy w szkole, a one mają też mamy. Jest też rodzina, sąsiedzi czy sklep obok i tam pracujące panie. Chcieć to móc. Nikt na początku nie jest ekspertem. Może nie masz czasu bo masz szkołę..? A na facebooka masz czas? :)

Jeżeli jesteś chętna, a jesteś, tylko musisz w to uwierzyć, jestem na facebooku, a u góry jest mój numer telefonu także nie krępujcie się i piszcie! Jeżeli nie jesteś zdecydowana po prostu przedstawię całą ofertę firmy i wtedy dopiero odpowiesz sobie na pytanie, czy dać sobie szansę.



MAMY XIX WIEK- 
WIĘC PRACUJ MĄDRZE, NIE CIĘŻKO !!





R.

piątek, 9 sierpnia 2013

film: Vicky Cristina Barcelona

  Ostatnio razem z dziewczynami oglądałyśmy film Woodego Allena "Vicky Cristina Barcelona". Słyszałam od innych osób, że film jest fajny, ale tylko jak go włączyłyśmy i zobaczyłam że reżyserem jest właśnie powyższy Pan od razu chciałam szukać innego, po prostu nie lubię tego faceta, jego filmów, bo są po prostu dziwne. Zostałyśmy jednak przy nim :)





Film opowiada o dwóch młodych Amerykankach- Vicky (Rebecca Hall) ułożona, zaręczona, wie co jest w jej życiu najważniejsze i spełnia marzenia. Cristina (Scarlett Johansson) nie wie czego oczekuje, nie znalazła dla siebie miejsca, jest bardziej porywcza i odważna. Akacja zaczyna się gdy dziewczyny są już w Barcelonie i pewnej nocy w restauracji podchodzi do nich przystojny facet z zapytaniem czy obydwie dziewczyny polecą z nim do innego miasta, będą miały wszystko zapewnione i opłacone, on tylko i aż oczekuje od nich tego, że będą się we trójkę kochać. V jest wściekła, nie wie jak można oferować takie propozycje, C jest zadowolona a facet bardzo się jej podoba. Po kłótni to z nim, to ze sobą, uwaga, decydują się na wycieczkę, a koniec końców to nie C jako pierwsza ląduje w ramionach Juana, chociaż cały czas była dla niego wredna i nie rozumiała tego człowieka, jego szczerości i otwartości. Występowała tam jeszcze jedna kobieta, która była byłą żoną artysty Juana- Maria Elena (Penelope Cruz), która była wybuchowa, agresywna, zazdrosna, aż w końcu zepsuła szanse na związek C i V z J.
 
"Cieszę się życiem. Akceptuję fakt, że ono nie ma znaczenia" -J


          Gdy film się skończył, ja i B zaczęłyśmy zastanawiać się na tym co właśnie zobaczyłyśmy. B od zawsze myślała sobie, że jak będzie starsza, będzie miała kochającego męża, dzieci, domek, że to będzie jej wymarzone życie. Ja znów mówiłam, że nie mam żadnych planów i pomysłów, co będzie to będzie. Po tym filmie ludzie, którzy wiedzą czego chcą, nagle zdają sobie sprawę, że jednak nie i zaczynają przekonywać się, zastanawiać czy wątpić w ich życie które do tej pory sobie wyobrażali. Oczywiście, nie wszyscy, ale film na prawdę wpływa na nas, na każdego inaczej :) Jeżeli macie czas i chęci to zobaczcie go, tylko po to i aż po to, żeby zacząć może inaczej myśleć? żeby zobaczyć plusy i minusy dwóch pokazanych żyć? żeby strona która zawsze wydaje się gorsza, (ta która reprezentowała C) nie kojarzyła się Wam zawsze właśnie jako coś gorszego, a raczej jako coś innego :)




V + C


C + M


V + J







Mój ulubiony cytat z całego filmu:
Tylko niespełniona miłość może być romantyczna.





R
    

sobota, 1 czerwca 2013

film- Oszukane





         Ostatnio wraz z dziewczynami wybrałam się do kina na polski film Oszukane.Film oparty na historii prawdziwej, która wydarzyła się w Polsce 30 lat temu.


     Film powiada o bliźniaczkach, które zostały rozdzielone w szpitalu, po samym urodzeniu. Jedna z bliźniaczek trafiła do jednej rodziny, zaś druga z obcą dziewczyną (niby siostrą) do drugiej. Dziewczyny na jednej z imprez spotykają się, od razu się zaczynają dogadywać i dziwią się że wyglądają prawie identycznie. Później gdy wszystko się wyjaśnia dochodzi do katastrofy, nikt nie umie sobie poradzić z sytuacją, a przed poznaniem prawdy wszystko w obydwóch rodzinach bardzo dobrze się układało. Bardziej pasuje to określenie tragedia niż pomyłka.


   W prawdziwym życiu za taką pomyłkę Warszawskiego szpitala rodziny dostało około 2mln zł.
Koniec końców historia skończyła się tragicznie. Biologiczna matka zamienionych dziewczynek żyje od lat na lekach antydepresyjnych, każde z czworga rodziców ma poczucie winy, bo jak to możliwe że nie rozpoznali własnego dziecka w szpitalu. W obydwóch rodzinach panuje złość (dlaczego akurat my), zazdrość o zabrane miejsce, o lepszych rodziców. Zamieniona bliźniaczka uciekła z domu, a gdy rodzice zgłosili sprawę na policję znaleziona nie chciała utrzymać z nimi już żadnego kontaktu.


moja opinia ?
Film podobał mi się, choć spodziewałam się jeeszcze czegoś lepszego. Nie mogę też ukrywać że dwa-trzy razy łezki same zaczęły mi lecieć, także film wzrusza i również nieraz zaskakuje :)
Ja jakoś nigdy nie byłam i chyba już nie będę przekonana do polskich filmów, nie ważne o jakiej tematyce, może dlatego stąd to pewne niezadowolenie ;)





                                                                    
                                                                         ZWIASTUN
                                                                               KLIK

R





coś

             
      Obiecuję, że postaram się pisać częściej, ale nie obiecuję, że będą to takie same notki co jakiś czas temu :)


Dzisiaj wrzucam tu pewną historię, która po prostu utknęła mi w pamięci z lekcji rozszerzonego polskiego :)
macie może 2 minutki ? :)


"Zabawa w klucz"

         "Właśnie skończyli kolację i kobieta sprzątnęła ze stołu talerze, zaniosła je do kuchni, włożyła do zlewu. W kuchni światło było jeszcze ciemniejsze niż w pokoju, prawie całkiem żółte, a na ścianach pełno liszajów wilgoci. Mieszkali tu od dwóch tygodni, było to ich trzecie wojenne mieszkanie, dwa poprzednie opuścili w popłochu. Potem kobieta wróciła do pokoju i usiadła z powrotem przy stole.
Siedzieli w trójkę: ona, jej mąż i ich trzyletnie dziecko, pyzate i niebieskookie. Ostatnimi czasy często mówili między sobą o niebieskich oczach dziecka i jego pyzatych policzkach. Dziecko siedziało wyprostowane i patrzyło na ojca, ale widać było, że już ledwie siedzi, tak bardzo mu się chce spać. Mężczyzna palił papierosa, miał zaczerwienione oczy i mrugał nimi w zabawny sposób. Od kiedy w popłochu uciekli z drugiego mieszkania, zaczął mrugać oczyma.
Już było późno, dziesiąta godzina, dzień dawno temu się skończył i można było spać, ale przedtem musieli odrobić zabawę, którą powtarzali co wieczór od dwóch tygodni, bo wciąż jeszcze nie wszystko szło, jak należy. Mimo że mężczyzna bardzo się starał i ruchy miał zręczne, a ciało gibkie, to z nim właśnie, a nie z dzieckiem były kłopoty. Dziecko było doskonałe. Widząc, że ojciec gasi papierosa, drgnęło i szerzej otworzyło swoje niebieskie oczy. Kobieta, która właściwie nie brała udziału w zabawie, pogładziła je po włosach. Jeszcze tylko raz zabawimy się w klucz, tylko dzisiaj, prawda? - zwróciła się do męża.
Nie odpowiedział, bo nie miał pewności, czy to będzie rzeczywiście ostatnia próba. Wciąż jeszcze marudził o dwie, trzy minuty za długo.
Wstał i skierował się ku drzwiom prowadzącym do łazienki. Wtedy kobieta zawołała cicho: dzyń, dzyń. Naśladowała dzwonek i robiła to świetnie, jej 'dzyń, dzyń' było naprawdę cichym, dźwięcznym dzwonkiem.
Na głos dzwonka, który tak melodyjnie zadźwięczał w ustach matki, dziecko zerwało się z krzesła i pobiegło do wyjściowych drzwi, oddzielonych od pokoju skrawkiem wąskiego korytarza.
- Kto tam? - spytało.
Kobieta (ona jedna nie wstała od stołu) stuliła powieki szybko, gwałtownie, tak, jak to czynimy wtedy, gdy przejmuje nas nagły, dotkliwy ból.
- Zaraz otworzę, tylko poszukam kluczy - odezwało się znów dziecko, po czym głośno tupiąc, wbiegło do pokoju. Okrążyło biegiem stół, wysunęło szufladę w kredensie i zamknęło ją z głośnym trzaskiem.
- Zaraz, chwileczkę, nie mogę ich znaleźć, nie wiem, gdzie je mamusia położyła - zawołało bardzo głośno, przysunęło krzesło, wdrapało się na nie i sięgnęło ręką na ostatnią półkę etażerki.
- Ooo! Znalazłem! - wydało triumfujący, radosny okrzyk. Następnie zeszło z krzesła, przysunęło je z powrotem do stołu i nie patrząc na matkę, spokojnym krokiem podeszło do wyjściowych drzwi. Z klatki schodowej powiało chłodem i zapachem wilgoci.
- Zamknij, kochanie - odezwała się cicho kobieta. - Doskonale to zrobiłeś, naprawdę.
Nie słyszało jej słów. Stało na środku pokoju ze wzrokiem utkwionym w zamknięte drzwi łazienki.
- Zamknij drzwi - powtórzyła zmęczonym, matowym głosem. Co wieczór powtarzała te same słowa, a ono co wieczór wpatrywało się w zamknięte drzwi łazienki. Skrzypnęły wreszcie. Mężczyzna był blady, a jego ubranie pokryte białymi plamami wapna i kurzu. Stał w progu i zabawnie mrugał oczyma.
- No i jak? - spytała kobieta.
- Wciąż brak mi kilku minut. On musi dłużej szukać. Wsuwam się bokiem, ale potem... tam jest przecież tak ciasno, że potem odwrócenie ciała... I niech on robi więcej hałasu, niech głośniej tupie...
Dziecko nie spuszczało zeń wzroku.
- Powiedz mu coś - szepnęła.
- Świetnie, świetnie to zrobiłeś, mały - rzekł machinalnie.
- Tak, tak! - zawołała kobieta - naprawdę świetnie to robisz, kochanie. I wcale nie jesteś mały. Zachowujesz się jak dorosły, jesteś dorosły, prawda? Ty przecież wiesz, że jeżeli za dnia, wtedy, kiedy mamusia jest przy pracy, naprawdę ktoś zadzwoni, wszystko będzie od ciebie zależało. Prawda? I co powiesz, gdy spytają o rodziców?
- Mamusia przy pracy.
- A tatuś?
Milczało.
- A tatuś?! - krzyknął z lękiem mężczyzna.
Zbladło.
- A tatuś?! - powtórzył mężczyzna ciszej.
- Umarł - odpowiedziało dziecko i rzuciło się ku ojcu, który stał tuż obok i zabawnie mrugał oczyma, ale który był także od dawna umarły dla tych wszystkich, którzy naprawdę zadzwonią".
Ida Fink, Zabawa w klucz [w:] Tejże, Odpływający ogród: Opowiadania zebrane, W.A.B., Warszawa 2002, s. 57-60.


           
                       Akcja opowiadania rozgrywa się w mieszkaniu Żydów w godzinach wieczornych. Jest to ich już trzecie mieszkanie, gdyż z poprzednich musieli uciekac w popłochu. Mieszkanie to jest ciemne, nieprzyjemne. Domownicy nie czują się w nim bezpiecznie, są przerażeni, boją się o swój los. Bohaterami opowiadania są: ojciec – Żyd, matka, która jest najprawdopodobniej Polką (ponieważ nie musi uciekać) oraz ich dziecko. Ojciec został przedstawiony jako blady mężczyzna z zaczerwienionymi oczami, którymi mrugał w zabawny sposób, co może być objawą nerwicy lub zdenerwowania. Mężczyzna jest pełen niepokoju i lęku, przerażają go niepowiedzenia podczas zabawy w klucz. Matka natomiast nie przyłącza się do „zabawy” , jedyne co robi, to udaje dzwonek. Chwali swoje dziecko pomimo wielu porażek, niepowodzeń, wmawia mu, że jest już osobą dorosłą. Niebieskookie i pyzate dziecko jest doskonałe, nie ma z nim większych problemów. Chłopiec pomimo zmęczenia czeka na rozkazy ojca i przystępuje do „zabawy”. To właśnie od jego zachowania uzależniony jest dalszy los rodziny.
        Zabawa, która została umieszczona w tytule opowiadania może kojarzyć się z grą o życie, próbą przetrwania. Polega ona na tym, że dziecko na znak dzwonka do drzwi zaczyna szukać klucza. Przy wykonywaniu tej czynności robi wiele hałasu, aby ojciec mógł w tym czasie przedostać się przez łazienkę do schronienia. Po odnalezieniu klucza malec otwiera drzwi, Wówczas ukazuje się klatka schodowa, która może symbolizować grozę bądź zło. To właśnie z niej nadejdą Niemcy. Życie rodziny żydowskiej jest niepewne.


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

music



      Siema siema siema
czyż życie nie jest wspaniałe?! :)


Dziś mam dla was dwie playlisty :)
Każda z nich jest całkowicie inna, będzie zarówno playlista przy której się aż promienieje i ma się większe chęci do życia (przynajmniej na mnie tak działa :)),  będzie trochę rapu, a nawet rocka :)

Jeżeli chodzi o mnie :) ja słucham muzyki nałogowo, dzień w dzień gdy siedzę w pokoju zazwyczaj nie ma żadnej ciszy. Jakiej? to zależy od humoru. Nie raz lubię spokojne piosenki, nie raz na cały dom puszczam dobrego rocka dosłownie na cały regulator, wspaniałe uczucie :) na weekendy, kiedy szykuję się na imprezę uwielbiam posłuchać, pośpiewać i potańczyć przed lustrem przy remixach imprezowych piosenek, a jeszcze innego dnia coś polskiego, także jest tego pełno :)

Na każdej liście znajduje się 10 piosenek:


Playlista nr 1
Dla mnie jest to coś miłego, pięknego i dzięki większości tych piosenek po prostu jest mi lepiej :)
klik klik klik- beauty :)



Playlista nr 2 
Dopiero w sumie nie dawno polubiłam rap :) piosenki, które słucham najczęściej:
klik klik klik- pl


Playlista nr 3
Moje słuchanie rocka zaczęło się w gimnazjum, kiedy dawny kolega z podstawówki wysłał mi piosenkę którą słuchałam przez cały dzień, później chciałam więcej i więcej :)
Ale tą playlista już jutro :)






Jeżeli macie jakieś swoje fajne/magiczne/mocne
 piosenki to poproszę w komentarzach :)











wtorek, 16 kwietnia 2013

may be needed: jak się (na)uczyć?







  

               Poświęcając cały dzisiejszy dzień na naukę, postanowiłam napisać właśnie tu o tym, jak można nauczyć się czegoś w szybki sposób.  Jeżeli chodzi o mnie: nie cierpię się uczyć. Gdy ogrom pracy mnie przerasta- nie wiem w co włożyć ręce, panikuje i koniec końców nie robię niczego porządnie. Gdy mam jedną rzecz do zrobienia, myślę sobie: tylko tyle? i przekładam na wieczór ( a wieczorem nie mam już siły i ochoty) Najbardziej nie lubię tej świadomości, gdy przychodzi noc, a ja siedzę dalej tak jak siedziałam przez cały dzień od przyjścia ze szkoły i wiem, że go zmarnowałam, bo nie zrobiłam nic a nic pożytecznego. Oczywiście, zdarzają się dni kiedy wiem że mam się uczyć, uczę się i uwaga: chce mi się uczyć.
Jeżeli macie takie same problemy z tym, żeby zabrać się za naukę, nie codziennie, ale jednak, to proszę bardzo. Notka dla tz leni :)



Po pierwsze
Sukcesem do nauczenia się czegokolwiek jest postawienie sobie za cel: "tak, nauczę się, to nie może być takie trudne" i oczywiście dobre podejście. Zawsze gdy słyszę od mamy: "idź się uczyć, nic się nie uczysz" we mnie zaczyna się gotować. Takie krótkie zdanie, a potrafi wyprowadzić mnie z równowagi na dobrych parę godzin (ciekawe czy tylko ja tak mam..?) I co z tym zrobić? Powinniśmy zmienić podejście i zacząć myśleć o przesiedzeniu godziny w fotelu z zeszytem w ręku w sposób miły. Zobaczcie, cisza spokój, pomiędzy nauką czas na chwile rozmyśleń. Pomyśleć sobie, że to tylko jedna godzina w ciągu caaałego dłuugiego dnia, dzieli nas od tego żebyśmy byli  z siebie dumni i żeby ktoś był z nas dumny. Nie wykorzystując tego czasu na to, wykorzystalibyśmy go bezmyślnie, np siedząc na fejsie :)


Co jest dobrze zrobić?
np. Pan z historii zapowiada nam sprawdzian na za dwa tygodnie. Co robimy my? Czekamy do ostatniego dnia, żeby zacząć coś działać. A co można zrobić? Ja niekiedy siedząc wieczorem na internecie i przeglądając dosłownie wszystko co się w nim znajduję, nie raz łapię się na tym, że nagle piszę sobie notatki do sprawdzianu, który będzie, ale za sporo czasu.
A więc, siedząc i nie robią nic, zróbmy cokolwiek, co może przydać nam się później. Każdy z nas wie, jak wygląda cały dzień męczarni, gdy wiemy, że jutro w szkole coś nas czeka a my jesteśmy bliżej niż przed startem.



Czego nie można robić?
ZABRONIONE JEST WŁĄCZANIE KOMPUTERA !
Gdy postanowimy sobie się uczyć: przychodzimy do domciu ze szkoły, jemy obiad, z kimś przez chwilę porozmawiamy czy oglądamy TV i gdy mamy już notatki zrobione wcześniej (patrz wyżej) lub po prostu notatki z lekcji, siadamy w swoim pokoju i zaczynamy :) Ważne jest to, żeby się nie rozkojarzyć i nie patrzeć w sufit! Bo wiecie jak to jest, najgorzej się zabrać/ zmusić do roboty ! Lecz robione wszystko codziennie bez stresu, nie  myślenia: nie chce mi się, serio wychodzi całkiem nie źle :)
Pomyśl sobie: nauczę się teraz = mam cały dzień wolny. (wracasz do domu o 15, zaczynasz naukę o 15:30 a o 16.30 możesz robić co Ci się żywnie podoba bez żadnego marudzenia o nauce) W przypadku dużego materiału, znowu się odniosę do siebie, chodzę z kartką to tu to tam. Dzień cały jakoś leci, ponieważ jeszcze w między czasie oglądam serial, robię coś innego, ale czasami chyba tak nawet trzeba :)


Nauka za dnia
Gdy jest jasno, świeci słońce, życie wydaje się szczęśliwsze, mamy więcej energii, wszystko w naszym mózgu lepiej pracuje. Dlatego tak ważne jest uczenie się podczas dnia. Wieczór? odpada. Noc? totalnie odpada. Już nauczyłam się na swoich błędach, że nigdy nie dałam rady zrobić czegoś później. Bardziej myślę już wtedy o spaniu czy filmie niż o innych sprawach. Nauka o 5 rano? raz mi się udało, nie polecam.. haha :)


Słówka z angielskiego
To jest coś, co lubię uczyć się najbardziej (wiem, dziwne) Mam pewien sposób na nauczenie się nawet 100-200 słówek w jeden dzień ;d (dzisiaj dałam radę, około 150)

♣ potrzebne nam są biurowe małe kwadratowe karteczki i wyobraźnia
Ja jedną karteczkę tnę na 3 części. Po jednej stronie piszemy polskie słówko (lub wyrażenie) po drugiej tłumaczenie. Gdy mam już to zrobione biorę tylko 1/3 część część karteczek ( 1/3 aby oszukać nas samych. Widząc do nauczenia mniej, czujemy że damy sobie radę i mamy większe chęci) i zaczynami obracanie karteczek i przekładanie: polskie słówko-angielskie tłumaczenie-odkładamy do tyłu. Chodzi tylko o to, żeby przeczytać tłumaczenie, później chcąc nie chcąc go tak po prostu zapamiętujemy, i tak w kółko i w kółko aż w końcu właalaa ;) Te które już umiemy, odkładamy na bok i bierzemy sobie następne.

Ja większość słówek zapamiętuje przez skojarzenia i wyobraźnie. Przykłady:
-uczyłam się tego w 1 klasie liceum i nadal pamiętam :) Wiecie, że z pl. TONA to po ang. DOZEN
dlaczego? ,,ja wysyłam TONĘ listów DO ZENka"

inne przykłady:
-z polskiego słówko częsty- ang.frequent (np. "CZĘSTO nie chodzę do szkoły więc mam słabą FREKWENCJĘ")
-powodować- cause (spowodować coś, żeby dostać całusa)
-pensja- salary (w solarium mają dobrą pensję, bo chodzą tam solary (tylko zmieniamy o na a)
-struś- ostrich (ktoś przyprawił strusia i teraz jest ostry)
To są jedne z tych normalniejszych wyjaśnień słów, mam nadzieję, że je już zapamiętacie ;p



R