Obiecuję, że postaram się pisać częściej, ale nie obiecuję, że będą to takie same notki co jakiś czas temu :)
Dzisiaj wrzucam tu pewną historię, która po prostu utknęła mi w pamięci z lekcji rozszerzonego polskiego :)
macie może 2 minutki ? :)
"Zabawa w klucz"
"Właśnie
skończyli kolację i kobieta sprzątnęła ze stołu talerze, zaniosła je do
kuchni, włożyła do zlewu. W kuchni światło było jeszcze ciemniejsze niż
w pokoju, prawie całkiem żółte, a na ścianach pełno liszajów wilgoci.
Mieszkali tu od dwóch tygodni, było to ich trzecie wojenne mieszkanie,
dwa poprzednie opuścili w popłochu. Potem kobieta wróciła do pokoju i
usiadła z powrotem przy stole.
Siedzieli
w trójkę: ona, jej mąż i ich trzyletnie dziecko, pyzate i
niebieskookie. Ostatnimi czasy często mówili między sobą o niebieskich
oczach dziecka i jego pyzatych policzkach. Dziecko siedziało
wyprostowane i patrzyło na ojca, ale widać było, że już ledwie siedzi,
tak bardzo mu się chce spać. Mężczyzna palił papierosa, miał
zaczerwienione oczy i mrugał nimi w zabawny sposób. Od kiedy w popłochu uciekli z drugiego mieszkania, zaczął mrugać oczyma.
Już
było późno, dziesiąta godzina, dzień dawno temu się skończył i można
było spać, ale przedtem musieli odrobić zabawę, którą powtarzali co
wieczór od dwóch tygodni, bo wciąż jeszcze nie wszystko szło, jak
należy. Mimo że mężczyzna bardzo się starał i ruchy miał zręczne, a
ciało gibkie, to z nim właśnie, a nie z dzieckiem były kłopoty. Dziecko
było doskonałe. Widząc, że ojciec gasi papierosa, drgnęło i szerzej
otworzyło swoje niebieskie oczy. Kobieta, która właściwie nie brała
udziału w zabawie, pogładziła je po włosach. Jeszcze tylko raz zabawimy
się w klucz, tylko dzisiaj, prawda? - zwróciła się do męża.
Nie
odpowiedział, bo nie miał pewności, czy to będzie rzeczywiście ostatnia
próba. Wciąż jeszcze marudził o dwie, trzy minuty za długo.
Wstał
i skierował się ku drzwiom prowadzącym do łazienki. Wtedy kobieta
zawołała cicho: dzyń, dzyń. Naśladowała dzwonek i robiła to świetnie,
jej 'dzyń, dzyń' było naprawdę cichym, dźwięcznym dzwonkiem.
Na
głos dzwonka, który tak melodyjnie zadźwięczał w ustach matki, dziecko
zerwało się z krzesła i pobiegło do wyjściowych drzwi, oddzielonych od
pokoju skrawkiem wąskiego korytarza.
- Kto tam? - spytało.
Kobieta
(ona jedna nie wstała od stołu) stuliła powieki szybko, gwałtownie,
tak, jak to czynimy wtedy, gdy przejmuje nas nagły, dotkliwy ból.
-
Zaraz otworzę, tylko poszukam kluczy - odezwało się znów dziecko, po
czym głośno tupiąc, wbiegło do pokoju. Okrążyło biegiem stół, wysunęło
szufladę w kredensie i zamknęło ją z głośnym trzaskiem.
-
Zaraz, chwileczkę, nie mogę ich znaleźć, nie wiem, gdzie je mamusia
położyła - zawołało bardzo głośno, przysunęło krzesło, wdrapało się na
nie i sięgnęło ręką na ostatnią półkę etażerki.
-
Ooo! Znalazłem! - wydało triumfujący, radosny okrzyk. Następnie zeszło z
krzesła, przysunęło je z powrotem do stołu i nie patrząc na matkę,
spokojnym krokiem podeszło do wyjściowych drzwi. Z klatki schodowej
powiało chłodem i zapachem wilgoci.
- Zamknij, kochanie - odezwała się cicho kobieta. - Doskonale to zrobiłeś, naprawdę.
Nie słyszało jej słów. Stało na środku pokoju ze wzrokiem utkwionym w zamknięte drzwi łazienki.
-
Zamknij drzwi - powtórzyła zmęczonym, matowym głosem. Co wieczór
powtarzała te same słowa, a ono co wieczór wpatrywało się w zamknięte
drzwi łazienki. Skrzypnęły wreszcie. Mężczyzna był blady, a jego ubranie
pokryte białymi plamami wapna i kurzu. Stał w progu i zabawnie mrugał
oczyma.
- No i jak? - spytała kobieta.
-
Wciąż brak mi kilku minut. On musi dłużej szukać. Wsuwam się bokiem,
ale potem... tam jest przecież tak ciasno, że potem odwrócenie ciała... I
niech on robi więcej hałasu, niech głośniej tupie...
Dziecko nie spuszczało zeń wzroku.
- Powiedz mu coś - szepnęła.
- Świetnie, świetnie to zrobiłeś, mały - rzekł machinalnie.
-
Tak, tak! - zawołała kobieta - naprawdę świetnie to robisz, kochanie. I
wcale nie jesteś mały. Zachowujesz się jak dorosły, jesteś dorosły,
prawda? Ty przecież wiesz, że jeżeli za dnia, wtedy, kiedy mamusia jest
przy pracy, naprawdę ktoś zadzwoni, wszystko będzie od ciebie zależało.
Prawda? I co powiesz, gdy spytają o rodziców?
- Mamusia przy pracy.
- A tatuś?
Milczało.
- A tatuś?! - krzyknął z lękiem mężczyzna.
Zbladło.
- A tatuś?! - powtórzył mężczyzna ciszej.
-
Umarł - odpowiedziało dziecko i rzuciło się ku ojcu, który stał tuż
obok i zabawnie mrugał oczyma, ale który był także od dawna umarły dla
tych wszystkich, którzy naprawdę zadzwonią".
Ida Fink, Zabawa w klucz [w:] Tejże, Odpływający ogród: Opowiadania zebrane, W.A.B., Warszawa 2002, s. 57-60.
Akcja opowiadania rozgrywa się w mieszkaniu Żydów w
godzinach wieczornych. Jest to ich już trzecie mieszkanie, gdyż z
poprzednich musieli uciekac w popłochu. Mieszkanie to jest ciemne,
nieprzyjemne. Domownicy nie czują się w nim bezpiecznie, są przerażeni,
boją się o swój los. Bohaterami
opowiadania są: ojciec – Żyd, matka, która jest najprawdopodobniej Polką
(ponieważ nie musi uciekać) oraz ich dziecko. Ojciec został przedstawiony jako blady mężczyzna z zaczerwienionymi oczami, którymi mrugał w zabawny
sposób, co może być objawą nerwicy lub zdenerwowania. Mężczyzna jest
pełen niepokoju i lęku, przerażają go niepowiedzenia podczas zabawy w
klucz. Matka natomiast nie przyłącza się do „zabawy” , jedyne co robi,
to udaje dzwonek. Chwali swoje dziecko pomimo wielu porażek, niepowodzeń, wmawia mu, że jest już osobą dorosłą. Niebieskookie i pyzate dziecko
jest doskonałe, nie ma z nim większych problemów. Chłopiec pomimo
zmęczenia czeka na rozkazy ojca i przystępuje do „zabawy”. To właśnie od
jego zachowania uzależniony jest dalszy los rodziny.
Zabawa, która została umieszczona w tytule opowiadania może kojarzyć się z grą o życie, próbą przetrwania. Polega ona na tym, że dziecko na znak dzwonka do drzwi zaczyna szukać klucza. Przy wykonywaniu tej czynności robi wiele hałasu, aby ojciec mógł w tym czasie przedostać się przez łazienkę do schronienia. Po odnalezieniu klucza malec otwiera drzwi, Wówczas ukazuje się klatka schodowa, która może symbolizować grozę bądź zło. To właśnie z niej nadejdą Niemcy. Życie rodziny żydowskiej jest niepewne.
Zabawa, która została umieszczona w tytule opowiadania może kojarzyć się z grą o życie, próbą przetrwania. Polega ona na tym, że dziecko na znak dzwonka do drzwi zaczyna szukać klucza. Przy wykonywaniu tej czynności robi wiele hałasu, aby ojciec mógł w tym czasie przedostać się przez łazienkę do schronienia. Po odnalezieniu klucza malec otwiera drzwi, Wówczas ukazuje się klatka schodowa, która może symbolizować grozę bądź zło. To właśnie z niej nadejdą Niemcy. Życie rodziny żydowskiej jest niepewne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz